Polski zespół ratowniczy na Nanga Parbat zbliża się do kopuły szczytowej. Ekipa ratunkowa jest już - według ostatnich informacji - na wysokości 5800 metrów. Specjaliści sa zgodni: tempo jest bardzo szybkie, mimo że w Pakistanie jest noc. Jak pierwsi idą Adam Bielecki i Denis Urubko. Czterech himalaistów wyruszyło kilka godzin temu na pomoc Francuzce Elizabeth Revol i Polakowi Tomaszowi Mackiewiczowi, którzy utknęli na wysokości około 7 tysięcy metrów.
Piotr Pustelnik, prezes Polskiego Związku Alpinizmu, uważa, że jeśli koledzy dotrą do Tomasza Mackiewicza, będzie problem z jego zniesieniem na dół. - To, że on nie widzi, to mniejsze zło, ślepota lodowcowa przechodzi. Gorzej, że jest bardzo osłabiony wysokościowo. Trzeba go będzie po prostu opuszczać na dół wdłuż lin poręczowych, a to będzie dość powolna operacja - mówi Piotr Pustelnik.
Czteroosobowy zespół ratowniczy tworzą uczestnicy narodowej wyprawy na K2. Denis Urubko, Adam Bielecki, Jarosław Botor i Piotr Tomala zostali przetransportowani śmigłowcami spod bazy na K2 na zbocza Nanga Parbat. Mają ze sobą tlen, lekarstwa, żywność, namioty, liny oraz pozostały sprzęt niezbędny do przeprowadzenia akcji ratowniczej.
Jak powiedział Polskiemu Radiu Krzysztof Wielicki - kierownik wyprawy na K2, pogoda jest na tyle dobra, że pozwala im się wspinać. Jego zdaniem, wiatr powinien się wzmagać ale nie tyle, żeby utrudnić wspinaczkę.
Lądowanie niżej, niż zakładano
Ekipa polskich himalaistów wylądowała na wysokości 4850 m, w pobliżu obozu pierwszego na Nanga Parbat - informował wcześniej kierownik narodowej wyprawy na K2 Krzysztof Wielicki.
- Po wylądowaniu powyżej bazy pod Nanga Parbat, w górę ruszyli Adam i Denis, natomiast pozostali szykują support. Musi być jakieś zabezpieczenie, zaplecze, jak zostanie sprowadzona Revol, a potem - miejmy taką nadzieję - Mackiewicz. Akcją kieruje tam Jarek, ratownik medyczny, goprowiec. Jak będzie ona przebiegała, trudno teraz ocenić. Jeśli warunki pogodowe będą sprzyjające, to planowane są kolejne loty, aby dokonać rozpoznania, w jakim miejscu znajduje się Mackiewicz - powiedział Rafał Fronia.
Nadmienił, że wraz z Tomalą mieli w piątek dużo szczęścia, podczas wspinaczki na drodze, o żadnej trudności technicznej.
- Niby prosta droga, a z góry leciała lawina. Dogoniła nas w kuluarze, gdzieś na około 5300 m. Gdyby nie liny poręczowe, to... to chyba by nas zmiotła - dodał.
Mackiewicz - 7250 m, Revol - 6670 m
Z sobotnich wiadomości wynika, że Mackiewicz został sprowadzony przez Revol do namiotu na wysokość 7250 m i tam spędził noc. Natomiast Francuzka zeszła do 6670 m.
- Nie sądzę, aby próbowała schodzić niżej. Nie ma sensu, jeszcze gdzieś pobłądzi, będzie trudniej ją znaleźć. Wiem, że jest wykończona, ma odmrożenia, przed nią pola lodowe, może się poślizgnąć. Powinna czekać aż przyjdą nasi himalaiści - powiedział konsultant medyczny narodowej wyprawy na K2, himalaista Robert Szymczak.
Pracujący w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym w Gdańsku lekarz dodał, że zapoznał się z wieloma wiadomościami z różnych źródeł.
- Na ich podstawie nie można jednoznacznie określić, w jakiej sytuacji jest Mackiewicz, z którym nie ma żadnego kontaktu. Nie można także stwierdzić z całą pewnością, że wraz z Revol zdobyli szczyt, a takie informacje również się pojawiły. Być może to, co przekazała Francuzka, jest prawdą i będzie mogła to udokumentować - zaznaczył Szymczak.
Sprzeczne informacje ws. Mackiewicza
Są sprzeczne informacje na temat tego, gdzie Mackiewicz nocował - jedni podają, że prawdopodobnie w śnieżnej jamie, inni, że w namiocie, do którego sprowadziła go Francuzka. Jej wieloletni partner wspinaczkowy Ludovic Giambiasi poinformował, że "w ostatnich wiadomościach Elisabeth pisała, że jest bardzo zła widoczność, a ona nie mogła usłyszeć ani zobaczyć śmigłowca. Co do Tomka, myślę że nie ma już żadnej nadziei".
Zdaniem wiceprezesa Polskiego Związku Alpinizmu Leszka Cichego, który dokładnie śledził przebieg działań Revol i Mackiewicza, jest wielce prawdopodobne, że byli na wierzchołku Nanga Parbat (8126 m).
- Już z wcześniejszej wiadomości podanej w czwartek przez francuską agencję wynikało, że informacja od Elisabeth była ze szczytu albo z jego okolic. Świadczyłoby o tym chociażby bardzo długie ich podchodzenie. Mogą nie mieć dowodu w postaci zdjęcia, bowiem górę zakryły gęste chmury, ale zapisu GPS nie da się ani wykasować, ani sfałszować - powiedział pierwszy zdobywca zimą Mount Everestu (8848 m) w 1980 roku wraz z Wielickim.
Kolejne próby zaginionych
Mackiewicz po raz siódmy podjął próbę zdobycia zimą Nanga Parbat, a Revol po raz czwarty. Tym razem wyruszyli we dwójkę, podejmując próbę ataku w stylu alpejskim, bez żadnego wsparcia ze strony tragarzy oraz nie mając tlenu w butlach.
20 stycznia mieli podjąć próbę wspinaczki na wierzchołek, ale ostatecznie zeszli do obozu drugiego. 22 stycznia z nadesłanego przez Francuzkę SMS wynikało, że są w obozie trzecim, planują wyjście wyżej i atak szczytowy 25 stycznia. Tego dnia byli na wysokości około 8000 m. W południe chmury przesłoniły kopułę szczytową. W odwrocie utknęli na wysokości ok. 7400 m.
Potężny, niezwykle skomplikowany masyw Nanga Parbat postrzegany jest jako olbrzymia, biegnąca łukiem grań, o długości prawie 26 km. "Naga Góra" (8126 m) była przedostatnim (obok K2) z niezdobytych zimą ośmiotysięczników. Pierwszego o tej porze roku wejścia na Nanga Parbat dokonali 26 lutego 2016 roku Włoch Simone Moro, Pakistańczyk Muhammad Ali oraz Hiszpan Alex Txikon.
IAR/PAP/dad