Głosowanie podzieliło polskich europosłów - deputowani PO głosowali "za", europosłowie PiS byli przeciw.
Zmiany dałyby instytucjom europejskim możliwość wstrzymania wypłat pieniędzy unijnych, bądź blokowania całych programów, jeśli w danym państwie łamane byłoby prawo.
Europoseł Platformy Obywatelskiej, Jan Olbrycht, przekonuje, że powinno być to narzędzie "techniczne", które nie jest ukierunkowane w żaden konkretny kraj: - My w Parlamencie, jako Polscy posłowie, bardzo wyraźnie mówimy, że musi to być narzędzie przygotowane dla całej dwudziestki siódemki. Nie może być w tym dokumencie niczego, co wskazywałoby, że jest on przygotowany pod określone państwo. To podważałyby jego wiarygodność - powiedział Jan Olbrycht Polskiemu Radiu.
Zgodnie z projektem, inicjatywa należałaby od Komisji Europejskiej - musiałaby skonsultować niezależnych ekspertów. Jeśli potwierdziliby oni obawy o łamanie zasad praworządności, Komisja kierowałaby wniosek do Rady i Parlamentu Europejskiego. Gdyby żadna z tych instytucji nie wyraziła sprzeciwu, Komisja mogłaby wstrzymać wypłatę pieniędzy. Dofinansowane nie byłoby bezpowrotnie zabierane, tylko "zamrażane". Kraj członkowski mógłby je odzyskać, jeśli - w ocenie Komisji - poprawiłby się stan prawa.
Według Zbigniewa Kuźmiuka z Prawa i Sprawiedliwości to narzędzie może być wykorzystywane politycznie, wobec rządów - jak to określa - "nielubianych" przez Brukselę. Przypomina on, że już teraz istnieją narzędzia do nadzorowania wydatków w państwach członkowskich. Komisja może na przykład zablokować środki dla krajów, które przekraczają deficyt sektora finansów publicznych powyżej 3 procent PKB. Jak dodał europoseł PiS w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową: - Kilka krajów regularnie przekraczało ten próg, na przykład Francja, bardzo często Niemcy i nigdy Komisja nie zdecydowała się na zastosowanie tej blokady. Skoro przy tak wymiernych kryteriach Komisja zachowywała się bardzo uznaniowo, to trudno mi sobie wyobrazić, żeby tej podwójnej miary nie było, kiedy te kryteria będą niemierzalne - dodał eurodeputowany.
W projekcie zmian wprowadzono zabezpieczenia, które docelowo mają chronić obywateli Unii. Rządy, którym wstrzymano wypłaty, miałyby bowiem obowiązek wypłacania z własnego budżetu równowartość unijnego dofinansowania tak zwanym "końcowym odbiorcom". Rolnikom, naukowcom czy małym przedsiębiorcom ma więc nie grozić utrata pieniędzy.
Jeśli zmiany zyskają akceptacje wszystkich instytucji unijnych, mogą wejść w życie razem z pakietem budżetowym na lata 2021-2027, czyli najprawdopodobniej na początku roku 2020. Zmiany będzie musiał zaakceptować również nowy parlament europejski, który zostanie wybrany pod koniec maja.
Według sprawozdawców projektu zmiany te nie będą głosowane razem z budżetem, a to oznacza, że nie będą wymagały jednomyślności w Radzie Europejskiej. Polska, ani żaden inny kraj unijny nie mogłyby ich samodzielnie zablokować. Europosłowie Prawa i Sprawiedliwości liczą jednak na to, że wszystkie zmiany budżetowe zostaną połączone w jeden pakiet - wtedy jednomyślność państw członkowskich byłaby konieczna.
IAR/dad
Zobacz nasz profil w serwisie facebook.