W ubiegłym tygodniu szef polskiej dyplomacji przebywał w stolicy Gruzji z dwudniową wizytą wraz z ministrami spraw zagranicznych Litwy i Łotwy, Linasem Linkevicziusem i Edgarsem Rinkeviczsem, oraz wicepremierem Ukrainy Pawłem Rozenką. W rozmowach w formule okrągłego stołu z delegacjami czterech krajów udział wzięli przedstawiciele gruzińskich władz, m.in. prezydent Giorgi Margwelaszwili, premier Mamuka Bachtadze, minister spraw zagranicznych Dawit Zalkaliani i przewodniczący parlamentu Irakli Kobachidze.
- Organizując tę wizytę chcielibyśmy przypomnieć, że w ciągu 10 lat, które minęły od dnia agresji, Rosja nie zmieniła swojej polityki. Ale nie ukrywam, że chcieliśmy także zaznaczyć naszą pamięć o pamiętnej wizycie śp. Lecha Kaczyńskiego. Słowa wypowiedziane przez niego, pozostają aktualne - powiedział Czaputowicz dla "Sieci".
Według niego widać podobieństwo w działaniach Rosji w Gruzji w 2008 roku oraz na Ukrainie kilka lat później. Przypomniał też m.in. o aktywności Moskwy podczas wojny w Syrii. - Rosja podejmuje działania nieakceptowalne, działania przeciwko społeczności międzynarodowej, nie tylko w naszym regionie - podkreślił.
Zachód zbyt opieszały
Zdaniem szefa MSZ działania te wynikały m.in. ze zbyt słabej reakcji Zachodu na agresję Rosji wobec Gruzji, która - jak powiedział - "zachęciła ją do dalszych kroków". - Jedyną odpowiedzią może być zdecydowana reakcja i jedność świata zachodniego, utrzymanie sankcji i wysłanie sygnału, że dla takich działań nie ma akceptacji - oświadczył szef MSZ.
Jak poinformował w ubiegłym tygodniu portal wpolityce.pl, Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej zgodził się na przyjazd do Smoleńska polskich prokuratorów wraz z ekspertami i na oględziny szczątków Tu-154M. Jak podawano wtedy, trwają ustalenia dotyczące konkretnego terminu, składu polskiej delegacji i zakresu czynności, jakie będą prowadzone na miejscu.
- Dobrze, że nadeszła pozytywna odpowiedź. Mam nadzieję, że nasi prokuratorzy przeprowadzą wszystkie niezbędne badania - podkreślił Czaputowicz. W jego ocenie, decyzję tą można interpretować "jako pozytywny gest wobec Polski". - Zobaczymy, jakie będą wyniki tej wizyty i jak dalej będą się rozwijały nasze stosunki - dodał.
Interwencja prezydentów w Gruzji
12 sierpnia 2008 roku prezydent Lech Kaczyński wraz z prezydentami Ukrainy i krajów bałtyckich był na wiecu poparcia dla Gruzji w Tbilisi. "Rosja uważa, że dawne czasy upadłego niecałe 20 lat temu imperium wracają, że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Nie będzie!" - podkreślił wówczas prezydent Lech Kaczyński. Zaznaczył, że "wszyscy w tym samym okresie lub okresach nieco innych" poznali "tę dominację". Mówił także, że "te czasy się skończyły raz na zawsze - nie na 20, 30 czy 50 lat".
Przemawiając na wiecu Lech Kaczyński zaznaczył, że przybyli wówczas do Gruzji przywódcy przyjechali tam, "by podjąć walkę". "My jesteśmy tutaj, by ten świat reagował jeszcze mocniej, w szczególności Unia Europejska i NATO" - podkreślił Lech Kaczyński.
"Chciałbym to powiedzieć nie tylko wam, chciałbym to powiedzieć również tym z naszej wspólnej Unii Europejskiej, że Europa Środkowa, Gruzja, że cały nasz region będzie się liczył, że jesteśmy podmiotem" - zaznaczył. "I my też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj; na Polskę" - dodał wówczas Lech Kaczyński.
W sierpniu 2008 roku wybuchł kilkudniowy konflikt zbrojny między Rosją a Gruzją. Po serii osetyjsko-rosyjskich prowokacji Gruzja podjęła zbrojną próbę odzyskania kontroli nad Osetią Południową, regionem, który oderwał się od niej w latach 90. i przy nieformalnym wsparciu Moskwy uzyskał faktyczną niezależność od Tbilisi.
Rosja odpowiedziała wprowadzeniem swych wojsk do tej republiki i dalej w głąb gruzińskiego terytorium. W wyniku konfliktu Rosja uznała niepodległość nie tylko Osetii Południowej, lecz także drugiej separatystycznej republiki gruzińskiej, Abchazji.
PAP/dad